Denoi, czyli młodość rządzi się własnymi prawami
Kiedy kilkanaście lat temu przebywałem w Brnie najważniejszym mieście na Morawach, przez myśl mi nie przeszło, ze za jakiś czas będę przesłuchiwał i opisywał płytę zespołu z tego miasta. Grupę Denoi spotkałem na jednym z tegorocznych koncertów w Polsce. Poznałem osobiście członków zespołu, sympatycznych młodych ludzi, pełnych werwy i zaangażowania oraz nieograniczonej wiary w to co robią. Podarowali płytę. Muzyka zawarta na krążku pod tytułem „Disco Violence” (w wolnym tłumaczeniu „Dyskotekowa Przemoc”) nie od razu przemówiła do mnie i nie do końca byłem przekonany co do tego, czy w ogóle warto zagłębiać się po raz kolejny w muzyczne podróże zespołu z Czech. Pragnąłem odpocząć od tej ostrej stylistyki i odłożyłem płytę na bok. Powróciłem do niej po kilku tygodniach. Tym razem przesłuchiwanie było mniej bolesne. Muzyka zaczęła docierać do mnie, zaczęła docierać stylistyka i pomysł na przedstawienie swojego pomysłu na muzyczny koktajl zawarty na krążku. Muzyka Denoi od razu nie jest tak jednoznaczna i łatwa do rozszyfrowania. Już sam tytuł nieco potrafi zmylić potencjalnego słuchacza. Umiejętny mix ciężkich brzmień opartych na mocnych riffach gitar i silnej sekcji rytmicznej miesza się także z utworem „Let Me Be”, gdzie na pierwszym planie raczej słychać umiejętnie dobrane dźwięki instrumentów klawiszowych, okraszonych rytmicznymi dźwiękami gitar. Tę kompozycję można śmiało uznać jako kandydatkę na jakąś radiową listę przebojów. Być może zespół właśnie na to liczył, że taka nieco lżejsza kompozycja, jako singiel, pociągnie album ku większej popularności i trzeba przyznać, że członkowie zespołu Martynko (wokal), Grichard (gitara), Kuca (gitara basowa) i Blaho (perkusja) nie pomylili się, bowiem właśnie ten utwór oraz także rytmiczny, choć nieco cięższy w swojej stylistyce tytułowy kawałek, przypominający wcześniejsze dokonania zespołu Linkin Park (zresztą do twórczości tego amerykańskiego zespołu na płycie „Disco Violence” jest zdecydowanie więcej, jak chociażby „Still Alive”) ma największą słuchalność na portalach streamingowych. Muzycy zespołu Denoi zupełnie nie przejmują się i bez większych skrupułów mieszają style muzyczne. Hip hop miesza się z nu metalem, hard rockiem, pop rockiem, a że do tego teksty są proste i niezwykle bezpośrednie w swoim przekazie („My House My Castle”), to nie da się ukryć, że po prostu młodość rządzi się swoimi prawami, a szczerość przekazu jest tutaj najważniejsza. Jestem pod ogromnym wrażeniem wokalu Martynko, który nie tylko na płycie daje z siebie chyba ponad 100 procent swoich sił i talentu wokalnego, zresztą na koncercie też słychać było niezwykle mocne zaangażowanie tego młodego wokalisty w silny wokalnie przekaz, zresztą zespół jako całość nie tylko w studio, ale i na koncertach prezentuje się bardzo dobrze, o czym przekonali się całkiem niedawno fani Denoi w Polsce, Rosji, na Litwie, Łotwie, w Estonii i na Ukrainie. To o czymś świadczy. Na pewno muzyka z płyty „Disco Violence” będzie się podobała młodszej części słuchaczy, ale i starsi, którzy lubią dźwięki nu metalowe oraz muzykę z kręgów post rockowych, czy stylistyki prezentowanej we wcześniejszej twórczości zespołu Linkin Park oraz momentami Prtishead, będą na pewno zadowoleni.
Karol Guber
Denoi „Disco Violence” CD
Made In Czech Republic
CD, Album, Digipack
Nu metal, post rock, hip hop, rock
Tracklist:
1. Dans Song
2.Crush The Club!
3.My House My Castle
4.Let Me Be
5.One Night Toys
6.False Love
7.Disco Violence
8.One More Please
9.Still Alive
10.LIBATYD
11.Bonus: College Fuckers